czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział 4

Nadszedł ten dzień. Moment którego tak bardzo chciałam uniknąć. Wylot do Londynu miałyśmy o 21.00 z Los Angeles. No właśnie tego też nie rozumiałam dlaczego niby z L.A. Ale mniejsza o to...
Wstałam wcześnie rano bo około 6.30 aby dokładnie wszystko dopakować, posprawdzać i takie tam. Natomiast o 10.00- tak wiem że wcześnie, ale trudno- byłam umówiona z moimi przyjaciółmi w "Miami's time". Spokojnie się ubrałam w przyszykowane wcześniej rzeczy, zrobiłam make-up i czesałam włosy. Dla rozluźnienia włączyłam radio w którym akurat rozpoczynała się piosenka "What makes you beautiful"- moja ulubiona. Od razu lekko poprawił mi się nastrój. Podgłośniłam i powoli zniosłam na dół do przedpokoju moje bagaże których nie zabrał tata. Gdy pokój wyglądał jak całkowicie nowy, opadłam na puste łóżko. W tym samym momencie zakończył się utwór w radiu i z głośników dobiegł głos prezentera: " Tak, tak kochani! "What makes you beautiful" One Direction już kolejny raz na pierwszym miejscu naszej listy przebojów.A teraz doskonała wiadomość dla wszystkich Directioners z Londynu lub tam się wybierających. Otóż za niecałą godzinę chłopacy wracają do stolicy UK z Ottawy! To oczywiście oznacza że przeprowadzimy z nimi w najbliższym czasie jakiś wywiadzik. A teraz przechodzimy do kolejnego notowania..."
Ale chciałabym ich poznać... Taaa, tylko to raczej nie możliwe ale marzenia przecież warto mieć.
Spojrzałam na zegarek. Powoli dochodziła9.30 więc najwyższa pora zbierać się z domu. Chwyciłam torebkę i wrzuciłam do niej telefon oraz kilka niezbędnych kosmetyków. Zeszłam na dół i poinformowałam mamę że wychodzę a wrócę przed 12.00. Po około dwudziestu minutach doszłam na miejsce. Wszyscy już czekali. Tradycyjnie usiadłam pomiędzy Danielem i Alice. Było odrobinę ponuro, ponieważ nikt się nie odzywał.
Postanowiłam rozpocząć rozmowę:
-Więc...eeee...no dobra. Jednak nie wiem co powiedzieć.
-Zacznijmy w takim razie od tego że nie wypuścimy cię od nas z pustymi rękoma.- powiedziała Jessi wyjmując zza pleców małą paczuszkę.
-No po co...! Dobrze wiecie że...
-...wiecie że nie lubię prezentów. Tat tak Kateline więc już nie marudź.- uśmiechnął  się Kasper i za mnie otworzył pudełko. W środku znajdowała się biała koszulka która z przodu miała... nasze zdjęcie! Natomiast na plecach widniał napis: "Friends Forever, always and forever!".
-Ooooo...wow! To jest cudowne!- wykrzyknęłam i wstałam aby każdego z osobna uściskać.- Dziękuję!
-Nie ma za co Kate.
-Wow, teraz jestem zaskoczona. Mike, nie nazwał mnie Katerine.- wszyscy momentalnie zaczęli się śmiać.
Potem siedzieliśmy w kawiarni ponad godzinę i rozmawialiśmy o tym że zdecydowanie mój wyjazd nie zniszczy naszej przyjaźni że na pewno kiedyś ich zaproszę do Londynu i że wrócę do Santa Rosalia. Dochodziła 11.30 więc powoli musiałam wracać do domu.
-Podwiozę Cię-zaproponował Daniel. Bardzo mi to odpowiadało ponieważ z nim najmocniej chciałam się pożegnać.
Wyszliśmy przed "Miami's time" i z wszystkimi się wyściskałam. Oczywiście jak to ja nie wytrzymałam i zaczęłam płakać.
-Ej nie rozklejaj się ślicznotko wszystko będzie dobrze.
Po chwili siedziałam już na miejscu pasażera w srebrnym Porsche Daniela. Z początku jechaliśmy w całkowitej ciszy. Bardzo nie chciałam tego co wiedziałam że i tak niedługo się wydarzy. Pożegnanie.
-Więc Kate. Strasznie będę za tobą tęsknić.
-Ja też. Ale będziemy w stałym kontakcie telefonicznym i skype.
-Tak, tak wiem, lecz to nie to samo.
-Nic na to nie poradzimy. Obiecuję że spotkamy się gdy to będzie jak najszybciej możliwe.
-Trzymam Cię za słowo Kochanie.
Pojechaliśmy pod mój dom.Daniel zaparkował samochód a ja odwróciłam się twarzą w jego stronę. Dałam radę wyłącznie serdecznie się uśmiechnąć. Natomiast on namiętnie zaczął mnie całować. Było cudownie i całkowicie się temu oddałam lecz niestety wiedziałam że trzeba to zakończyć po pierwsze dlatego iż powoli muszę się zbierać a po drugie trudniej się z tym wszystkim ostatecznie pogodzę. Oderwałam się od Daniela i uśmiechnięta wysiadłam z samochodu, ponieważ nie chciałam aby widział w moich oczach oznaki smutku i słabości. On poszedł ze mną do domu aby pomóc zanieść bagaże do wypożyczonego busa. Nas samochód rodzice już sprzedali. O 13.00 wszystko było zapakowane do bagażnika. Mama z Jessicą wsiadły do samochodu a ja ostatni raz przytuliłam się do Daniela.
-Będę za tobą tęsknić.
-Ja za tobą też księżniczko.
Weszłam do samochodu i usiadłam obok mojej siostry. Posłałam Danielowi buziaka a On zaczął nam machać. Kierowca ruszył i po chwili nie widziałam już naszego osiedla. Wygodnie się usadowiłam włożyłam słuchawki do uszu i nacisnęłam"play" na iPodzie. Zaczęło lecieć "Alone Again" a ja powoli zasypiałam. O 19.30 mama obudziła mnie i Jessicę. Dojechaliśmy na lotnisko w Los Angeles. Do odlotu zostało nam półtorej godziny więc poszłyśmy załatwić całą odprawę. Wszystko poszło bez zbędnych problemów tym samym o 20.45 byłyśmy już na pokładzie samolotu który wystartował równo z czasem. Jako że zapadł całkowity zmrok to postanowiłam iść dalej spać słuchając muzyki.
 


niedziela, 1 lipca 2012

Rozdział 3



Do naszego wylotu pozostały wyłącznie cztery dni. Już prawie byłam spakowana i gotowa do przeprowadzki. Do ostatniego najważniejszego dla mnie kartonu ostrożnie pakowałam odklejona właśnie od ściany plakaty 1D ich lalki( wiem, że jestem za stara na takie zabawy, ale te są po prostu moją wyjątkową kolekcją) płyty i wszystko co tylko było z nimi związane. Uwielbiałam One Direction ale jakoś nigdy nie miałam okazji być na ich koncercie co może teraz się zmienić bo w końcu oni są z Londynu. Był to jedyny plus naszej przeprowadzki.
Trudno będzie mi się pożegnać ze starym domem z którym wiąże się tyle wspomnień. Prawdopodobnie nigdy już do niego nie wrócę bo dwa dni temu został sprzedany.
Najbardziej i tak będę tęsknić za tymi wspaniałymi ludźmi. Z Danielem postanowiliśmy spróbować związku na odległość ponieważ nie chcieliśmy zrywać, zbytnio się kochamy. A nawet jeśli wszystko dobrze się potoczy to za rok wrócę do Santa Rosalia i z nim zamieszkam bo na razie moi rodzice się na to nie zgadzają.
Natomiast Alice obiecała że jeśli tylko będzie miała odrobinę wolnego czasu i pieniędzy to mnie odwiedzi. Trzymam ją za słowo ponieważ nie wiem jak tam poradzę sobie bez wsparcia mojej najlepszej przyjaciółki.
Niestety nadal trudno było mi uświadomić sobie że się przenoszę.Dlaczego mój tata nie mógł znaleźć sobie jakiejś dobrej pracy w pobliżu. Jest architektem więc nie byłoby z tym aż tak dużego problemu. Z Londynu do Santa Rosalia jest ponad 13 tys. km cały Ocean Atlantycki i cała Ameryka Północna wszerz. Czasami mam nadal przeczucie że to wszystko jest wyłącznie bardzo złym snem, koszmarem. Wiedziałam natomiast że muszę się z tym pogodzić.
Pod czas rozmyśleń i pakowania się znalazłam mój album ze zdjęciami z zeszłego roku. Wakacje- chyba te najcudowniejsze w moim życiu. Usiadłam na łóżku i zaczęłam oglądać fotografie. Ja, Daniel, Alice, Mike, Jessi, Kasper, Ashlay, Ed, Jenifer i David. Plażowanie, L.A., Koncerty, urodziny Jessi i Daniela, he.. i robienie plakatu o One Direction (wszyscy jakoś pogodzili się z tym że ich uwielbiam i tak wyszło że też zaczęli słuchać tego zespołu). Kocham tych ludzi. Siedząc tak nie byłam w stanie powstrzymać lecących mi łez.
Z początku nie rozumiałam dlaczego Jessica tak bardzo cieszy się na przeprowadzkę ale potem jakoś z tego wszystkiego udało mi się wywnioskować że albo chce po prostu bardzo zrobić mi na złość albo- jak toona mówi- przeżyć świetną przygodę lub w ostateczności zmienić coś w swoim życiu zacząć wszystko od nowa i poznać nowych znajomych. Nie wiem...
Ja postawiłam jeden warunek- nie będę się dąsać i obrażać o wyprowadzkę jeśli rodzice pozwolą mi zrobić sobie kolczyk w nosie. To niewiele. Zgodzili się więc teraz nie mam już nic do powiedzenia.
Mój tata wyleciał przed wczoraj żeby odrobinę przygotować nasz dom który widziałam na wysłanych zdjęciach i muszę stwierdzić że wygląda i w środku i na podwórzu cudownie. Zamieszkamy na osiedlu willowym podobno najładniejszym w całym Londynie.
Mam tylko nadzieję że odnajdę się tam zaprzyjaźnię z nowo poznanymi ludźmi i nauczę się mieszkać w Anglii.


sobota, 30 czerwca 2012

Rozdział 2

W domu nie odezwałam się do nikogo, oczywiście nie licząc Alice. Przebrałam się, wymalowałam i uczesałam a następnie około godziny 16.30 wyszłyśmy do Ali, gdzie spędziłyśmy około godzinę ponieważ pani Molly nie chciała nas wypuścić dopóki nie zjadłyśmy pysznego ciasta. Przez cały ten czas myślałam wyłącznie o Londynie i na niczym innym nie mogłam się skupić.
-Ej! Śpiąca Królewno! Bo walniesz w drzewo!- krzyknęła Alice.
-Przepraszam, cały czas jestem nieaktywna.
-Nie przejmuj się, będzie...
I w tym samym momencie dobiegło nas z tyłu trąbienie samochodu. Ten pojazd rozpoznałabym wszędzie. Srebrne cudeńko mojego ukochanego Daniela. No i z przechadzki z Alice i spokojnego rozmyślania już całkowite nici.
-Witamy dziewczynki!- zaczął drzeć się przez otwarte okno Kasper.- Może mamy podrzucić was na urodziny naszej kochanej księżniczki bo akurat tak się składa że też się na nie wybieramy.
-Kar, po pierwsze to przestań się drzeć a po drugie to chętnie skorzystamy z propozycji.- powiedziałam.
-To siadajcie do mnie do tyłu.- powiedziała Jessi, dziewczyna Kaspra.- Wszystkiego najlepszego skarbie. A prezent wręczę ci w kawiarni bo Kar się uparł że za wszelką cenę chce być dziś fotografem i dlatego musi wszystko uwiecznić na zdjąciach.
-Hehe, dobrze. Ale i tak mówiłam że nie musicie mi nic kupować.
-Eeee tam.- odparli wszysycy jednocześnie i pojechaliśmy do kawiarni.
Po 10 minutach dojechaliśmy na miejsce. Przed "Miami's time" czekali na nas znajomi: Mike- chłopak Alice, Ashlay z Edem i Jenifer z Davidem. Razem była nas dziesiątka, dziesiątka przyjaciół od czasów podstawówki. Wysiedliśmy z samochodu i od razu wszyscy zaczęli składać mi życzenia a Kasper oczywiście fotografował. Po formalnościach weszliśmy do kawiarni i udaliśmy się do zarezerwowanego stolika.
W towarzystwie moich przyjaciół czułam się o wiele raźniej. Musiałam nacieszyć się każdą chwilą z nimi spędzoną ponieważ za miesiąc przyjdzie nam się wyłącznie żegnać.
-Chciałbym wznieść toast za moją ukochaną Kate! Sto lat kochanie!
-Sto lattttt...!!! Hehe.- odezwał się "chór".
-To teraz Kate otworzy prezenty a ja porobię jej zdjecia.
-Kar, człowieku, co ci dziś odbiło? hahaha.
Zaczęłam otwierać podarunki. Pierwszy- srebrny łańcuszek z moim imieniem- od Daniela; drugi- białe słuchawki z różowymi wzorkami- od Alice; koejny- biały t-shirt z napisami "kocham" w różnych językach- od Jessi; potem- szkicownik z zestawem ołówków- od Mika; następnie- płytę z edycji limitowanej "Up All Night" mojego ukochanego zespołu, One Direction- od Ashlay; szósty- różowe trampki w serduszka- od Eda; potem- bransoletkę z kolorowych kamieni- od Jenifer; ósmy- czarne okulary przeciwsłoneczne- od Davida; i na zakończenie- aparat cyfrowy z milionem zrobionych dziś zdjęć przez Kaspra- właśnie od niego. Z wszystkiego  byłam bardzo zadowolona.
-Jeny. Mega dziękuję, ale nie musieliście.
-Cicho Katerine, musieliśmy.- powiedział Mike.
-Proszę cię nie używaj mojego pełnego imienia misiu.- podeszłam do niego i jak to zawsze poczochrałam mu włosy.
Po chwili przynieśli nam pizze a mi ogólnie nie było juz tak smutno ale wiedziałam że najtrudniejsze jeszcze nadejdzie. Rozmowa z Danielem.
Po 20 minutach zebrałam w sobie całą odwage.
-Daniel, mogłabym z tobą porozmawiać?
-Oczywiście kochanie. O co chodzi?
-Porozmawiać na osobności.- wstałam i chwyciłam go za rękę.- Pójdźmy przed kawiarnię.
-No...ok. Co się stało?- spytał opierając się o ścianę a ja usiadłam na ulicznej ławce.
-Wiesz że ciebie kocham prawda?- nie wiedziałam jak to rozpocząć.
-Tak i ja ciebie też. Ale do czego ty zmierzasz?
-Może lepiej zapytaj nie do czego tylko dokąd.
-Słucham?
-Daniel...- wstałam podeszłam do niego i namiętnie go pocałowałam w usta.- Za miesiąc przeprowadzam się do Londynu.
Zamurowało go stał wpatrując się we mnie nieprzytomnym wzrokiem i nie wiedział co ma z siebie wydusić. Od samego początku spodziewałam się takiej reakcji z jego strony.
-Kateline, bo ja chyba mam problemy ze słuchem. Co ty właśnie do mnie powiedziałaś?
-Proszę nie karz  mi tego powtarzać.- powiedziałam i zaczęłam płakać.
-Kochanie, spokojnie wszystko się dobrze ułoży zobaczysz.
-Ale ja naprawdę tego nie chcę nie chcę opuszczać Santa Rosalia!
Nie byłam w stanie powstrzymać łez i złości. Wpadłam Danielowi w ramiona i chciałam tak pozostać juz na zawsze.
-Kate, za rok skończysz 18 lat i bez przeszkód możesz tutaj wrócić.
-Nawet jeśli tak to to przecież cały rok.
-No wiem ale na razie mamy jeszcze miesiąc żeby spokojnie się sobą nacieszyć a tak wgl to nie powinnaś się dzisiaj smucić z takiego powodu, w końcu masz urodziny.
Pocałował mnie a następnie złapał za rękę i wróciliśmy do środka "Miami's time".




Rozdział 1



Fakt faktem że w Kalifornii zawsze jest bardzo ciepło ale dziś był chyba najgorętszy dzien tego roku.
Wszystko się tak cudownie układało. 29 maja- moje 17-ste urodziny i nasza pierwsza rocznica. To już rok jak jestem z Danielem.
Lekcje zakończyłam o 14.00 więc na 18.00 umówiłam się ze znajomymi w naszej ulubionej kawiarni "Miami's time". Szybko wróciłam do domu aby móc spokojnie się przyszykować. Niestety nie spodziewałam się tego że ten powrót tak bardzo mnie unieszczęśliwi.
-Kate, kochanie to ty?- dobiegł z kuchni głos mamy.
-Tak mamusiu!
-Skarbie, mogłabyś tu do nas podejść?
-Oczywiście. Coś się stało?
-Pichcę z tatą obiadek na twoje urodzinki córeczko.
-Dopuściłaś tatę do gotowania? Po prostu nie mogę w to uwierzyć.
-Hehe, tak wgl to mamy dla ciebie prezent.- powiedział tata wstając od stołu.- Sto lat, wszystkiego najlepszego.
-Bardzo dziękuję.
Uściskałam rodziców a następnie rozpakowałam podarunek. W opakowaniu była śliczna łososiowa sukienka i... cztery bilety do Londynu.
-Lecimy na wakacje?- zapytałam się mamy wymachując biletami.
-W pewnym sensie można tak powiedzieć.
-Nie rozumiem. Dlaczego w pewnym sensie?
-Kochanie, wiem że uwielbiasz Santa Rosalia, Kalifornię, masz przecudownego chłopaka- Daniela, ukochanych przyjaciół. Kochasz morze i słońce. Dlatego nie wiedzieliśmy jak mamy Ci to oznajmić.
Stałam zdezorientowana, nadal nie potrafiłam wywnioskować o co może chodzić rodzicom.
-Kate, przeprowadzamy się za miesiąc do Londynu.
-C,c,c,coooo?!
-Na da rady żeby było inaczej. Nie złość się. Po prostu dostałem tam znakomitą ofertę pracy.
-Ale ja nie mam zamiaru nigdzie lecieć. Zostaję w Santa Rosialia. Nie zostawię Daniela!
Byłam jednocześnie zdenerwowana, wściekła i smutna. Płakałam. Nigdy nie spodziewałam się czegoś takiego po rodzicach.
W tym samym momencie do kuchni przybiegła moja młodsza o rok siostra z naszym psem Azą.
-Jest jakaś afera? Co się dzieje?
-Zamknij się Jessica!
-Nie odzywaj się tak do siostry!
-Będę robić co mi się podoba!
-Haha, rozumiem że zapewne powiedzieliście jej juz o przeprowadzce do Anglii.- powiedziała Jess z głupim uśmieszkiem na twarzy.
-To ty też o tym wiedziałaś?
-No raczej, tylko nie miałam nic mówić żeby to była niespodzianka.
-Czyli rozumiem że wszyscy o tym wiedzieli. Wgl to nienawidzę was!
Zapłakana chwyciłam Azę na ręce i wybiegłam do siebie. Trzasnęłam drzwiami i wybrałam numer do mojej najlepszej przyjaciółki, Alice.Jednocześnie zakluczyłam się w pokoju.
--Hallo?
--Alice? Mogłybyśmy się spotkać?
--Kate? Co się stało?
--Opowiem ci wszystko tylko proszę spotkaj się  ze mną.
--Dobrze. Za 10 minut w naszym parku?
--Tak.
--To do zobaczenia.
--Noooo.
Rozłączyłam się i szybko przebrałam bluzkę bo tą co miałam na sobie to całą zapłakałam. Chwyciłam telefon i wybiegłam z pokoju.
-Kate, gdzie idziesz?
-Daleko!- krzyknęłam wychodząc z domu.
Biegłam lecz gdy tylko mój dom zniknął mi z pola widzenia to zwolniłam. Powoli dochodziłam do parku. Już z daleka widziałam Alice siedzącą na ławce na której się poznałyśmy siedem lat temu. Od tej pory jesteśmy nierozłączne. Dochodząc ostatni raz wytarłam mokre od łez oczy a następnie usiadłam przy mojej przyjaciółce. Ona nie pytała mnie o powód smutku tylko najpierw mocno do siebie przytuliła. Sam ten gest poprawił mi z lekka nastrój.
-Chodzi o Daniela?- zapytała.
-O Daniela? Nieee...
-Więc...?
-O prezent który dostałam od rodziców na urodziny.
-Prezent? Dlaczego?
-Dostałam cztery bilety do Londynu na za miesiąc.- powiedziałam i znów zaczęłam płakać.
-No ale co w tym złego? Przecież to cudowny prezent. Świetnie zaczniesz wakacje wycieczką.
-Tylko że to nie jest wycieczka. Tydzień po zakończeniu roku szkolnego przeprowadzam się do Londynu.Nie chcę rozumiesz, nie chcę tego.
-Kochanie! Wyjeżdżasz? Na zawsze? Nie możesz, nie przeżyję bez ciebie.
-Ja bez ciebie też. Ale moi rodzice już zdecydowali za mnie.
-Znaczy że nie masz wyboru. Musisz się z tym pogodzić. Będzie... będzie dobrze.Na pewno będzie fajnie.
-Jaaasneee...
-choć Kate, pójdziemy się przejść a potem przyszykować na spotkania w "Miami's time".
-Dobrze. Najtrudniej będzie mi to powiedzieć Danielowi.
-Dasz sobie z tym radę. On na pewno wszystko zrozumie.
Wstałyśmy i udałyśmy się do mnie do domu, chociaż za wszelką cenę nie chciałam tam wracać. Nie miałam ochoty oglądać mojej rodziny.


piątek, 29 czerwca 2012

Bohaterowie




 Oczywiście chłopacy z One Direction:


 
Harry Styles( 1 lutego 1994)
Louis Tomlinson( 24 grudnia 1991) 

Liam Payne( 29 sierpnia 1993)
Zayn Malik(12 stycznia 1993)
Niall Horan(13 września 1993)
Piękna kobieta na stanowisku zawsze budzi podejrzenia... /© Panthermedia 
Katerine(Kate, Kateline) Owen(29 maja 1995)

Coś ode mnie :D.

Dopiero zaczynam, więc nie mam jeszcze zbytnio wprawy w pisaniu, niektóre opowiadania były recenzjonowane przez moje koleżanki, które mówią, że pisze całkiem fajnie :D.
Więc ogólnie mam nadzieję, że chociaż komuś spodobają się moje wypociny. Życzę więc miłego czytania i komentarze również mile widziane :D.
Miłych wakacji :*

Call me Maybe- Carly Rae Jepsen