sobota, 30 czerwca 2012

Rozdział 2

W domu nie odezwałam się do nikogo, oczywiście nie licząc Alice. Przebrałam się, wymalowałam i uczesałam a następnie około godziny 16.30 wyszłyśmy do Ali, gdzie spędziłyśmy około godzinę ponieważ pani Molly nie chciała nas wypuścić dopóki nie zjadłyśmy pysznego ciasta. Przez cały ten czas myślałam wyłącznie o Londynie i na niczym innym nie mogłam się skupić.
-Ej! Śpiąca Królewno! Bo walniesz w drzewo!- krzyknęła Alice.
-Przepraszam, cały czas jestem nieaktywna.
-Nie przejmuj się, będzie...
I w tym samym momencie dobiegło nas z tyłu trąbienie samochodu. Ten pojazd rozpoznałabym wszędzie. Srebrne cudeńko mojego ukochanego Daniela. No i z przechadzki z Alice i spokojnego rozmyślania już całkowite nici.
-Witamy dziewczynki!- zaczął drzeć się przez otwarte okno Kasper.- Może mamy podrzucić was na urodziny naszej kochanej księżniczki bo akurat tak się składa że też się na nie wybieramy.
-Kar, po pierwsze to przestań się drzeć a po drugie to chętnie skorzystamy z propozycji.- powiedziałam.
-To siadajcie do mnie do tyłu.- powiedziała Jessi, dziewczyna Kaspra.- Wszystkiego najlepszego skarbie. A prezent wręczę ci w kawiarni bo Kar się uparł że za wszelką cenę chce być dziś fotografem i dlatego musi wszystko uwiecznić na zdjąciach.
-Hehe, dobrze. Ale i tak mówiłam że nie musicie mi nic kupować.
-Eeee tam.- odparli wszysycy jednocześnie i pojechaliśmy do kawiarni.
Po 10 minutach dojechaliśmy na miejsce. Przed "Miami's time" czekali na nas znajomi: Mike- chłopak Alice, Ashlay z Edem i Jenifer z Davidem. Razem była nas dziesiątka, dziesiątka przyjaciół od czasów podstawówki. Wysiedliśmy z samochodu i od razu wszyscy zaczęli składać mi życzenia a Kasper oczywiście fotografował. Po formalnościach weszliśmy do kawiarni i udaliśmy się do zarezerwowanego stolika.
W towarzystwie moich przyjaciół czułam się o wiele raźniej. Musiałam nacieszyć się każdą chwilą z nimi spędzoną ponieważ za miesiąc przyjdzie nam się wyłącznie żegnać.
-Chciałbym wznieść toast za moją ukochaną Kate! Sto lat kochanie!
-Sto lattttt...!!! Hehe.- odezwał się "chór".
-To teraz Kate otworzy prezenty a ja porobię jej zdjecia.
-Kar, człowieku, co ci dziś odbiło? hahaha.
Zaczęłam otwierać podarunki. Pierwszy- srebrny łańcuszek z moim imieniem- od Daniela; drugi- białe słuchawki z różowymi wzorkami- od Alice; koejny- biały t-shirt z napisami "kocham" w różnych językach- od Jessi; potem- szkicownik z zestawem ołówków- od Mika; następnie- płytę z edycji limitowanej "Up All Night" mojego ukochanego zespołu, One Direction- od Ashlay; szósty- różowe trampki w serduszka- od Eda; potem- bransoletkę z kolorowych kamieni- od Jenifer; ósmy- czarne okulary przeciwsłoneczne- od Davida; i na zakończenie- aparat cyfrowy z milionem zrobionych dziś zdjęć przez Kaspra- właśnie od niego. Z wszystkiego  byłam bardzo zadowolona.
-Jeny. Mega dziękuję, ale nie musieliście.
-Cicho Katerine, musieliśmy.- powiedział Mike.
-Proszę cię nie używaj mojego pełnego imienia misiu.- podeszłam do niego i jak to zawsze poczochrałam mu włosy.
Po chwili przynieśli nam pizze a mi ogólnie nie było juz tak smutno ale wiedziałam że najtrudniejsze jeszcze nadejdzie. Rozmowa z Danielem.
Po 20 minutach zebrałam w sobie całą odwage.
-Daniel, mogłabym z tobą porozmawiać?
-Oczywiście kochanie. O co chodzi?
-Porozmawiać na osobności.- wstałam i chwyciłam go za rękę.- Pójdźmy przed kawiarnię.
-No...ok. Co się stało?- spytał opierając się o ścianę a ja usiadłam na ulicznej ławce.
-Wiesz że ciebie kocham prawda?- nie wiedziałam jak to rozpocząć.
-Tak i ja ciebie też. Ale do czego ty zmierzasz?
-Może lepiej zapytaj nie do czego tylko dokąd.
-Słucham?
-Daniel...- wstałam podeszłam do niego i namiętnie go pocałowałam w usta.- Za miesiąc przeprowadzam się do Londynu.
Zamurowało go stał wpatrując się we mnie nieprzytomnym wzrokiem i nie wiedział co ma z siebie wydusić. Od samego początku spodziewałam się takiej reakcji z jego strony.
-Kateline, bo ja chyba mam problemy ze słuchem. Co ty właśnie do mnie powiedziałaś?
-Proszę nie karz  mi tego powtarzać.- powiedziałam i zaczęłam płakać.
-Kochanie, spokojnie wszystko się dobrze ułoży zobaczysz.
-Ale ja naprawdę tego nie chcę nie chcę opuszczać Santa Rosalia!
Nie byłam w stanie powstrzymać łez i złości. Wpadłam Danielowi w ramiona i chciałam tak pozostać juz na zawsze.
-Kate, za rok skończysz 18 lat i bez przeszkód możesz tutaj wrócić.
-Nawet jeśli tak to to przecież cały rok.
-No wiem ale na razie mamy jeszcze miesiąc żeby spokojnie się sobą nacieszyć a tak wgl to nie powinnaś się dzisiaj smucić z takiego powodu, w końcu masz urodziny.
Pocałował mnie a następnie złapał za rękę i wróciliśmy do środka "Miami's time".




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz